Samoobrona kontaktowa, czyli jak bronić się w zwarciu

mężczyzna atakuje kobietę

Jest kilka uniwersalnych prawd, jeśli chodzi o obronę. Pierwsza to oczywiście ta, że najlepszą obroną jest atak. Ze względów prawnych może ona jednak być legalnie zastosowana w Polsce bardzo rzadko. Inne zasady odnoszą się do taktyki: lepiej bronić zamku na wzgórzu niż być ostrzeliwanym w kanionie, lepszy łuk niż dzida, a trzech łuczników jest często więcej wartych niż jeden rycerz…

Oczywiście gdy mowa o samoobronie, a nie obronie średniowiecznego zamku, należy te zasady nieco przekształcić. Gdy to zrobimy okaże się, że drugą uniwersalną zasadą – poza atakiem wyprzedzającym – będzie maksymalne wykorzystywanie dystansu i unikanie starć wręcz. Co jednak, gdy okaże się to niemożliwe? Jakie akcesoria obronne pomogą nam wyjść bez szwanku z trudnej sytuacji?

Chociaż tekst ten jest o metodach obrony w sytuacji kontaktowej, nie byłby pełny, gdybyśmy na samym początku nie wspomnieli o miotaczach gazu pieprzowego, które są powszechnie uznawane za najlepszą metodę zapewnienia sobie bezpieczeństwa. Pozwalają one na odparcie zagrożenia z pewnej odległości (najlepsze gazy pieprzowe mają zasięg nawet 4m), a co więcej, w pewnych specyficznych sytuacjach pozwalają na legalny atak wyprzedzający (więcej o tym już wkrótce).

Pałki teleskopowe

Wybór pałki do samoobrony Najpopularniejszym akcesorium obronnym, przeznaczonym do użycia w sytuacji kontaktowej, są pałki teleskopowe. Batony – bo tak też są czasem zwane – to rodzaj składanej broni obuchowej. Gdy złożona, pałka spokojnie mieści się w kieszeni spodni czy torebce, gdyż ma zaledwie kilkanaście centymetrów długości. Jest też lekka – pałki wykonywane są najczęściej z lekkich stopów aluminium lub stali co sprawia, że nie są uciążliwe w codziennym noszeniu.

Budowa pałki teleskopowej nie jest skomplikowana. Poza rękojeścią, będącą najszerszą częścią pałki, składa się ona jeszcze z ramienia teleskopowego (najczęściej dwuczłonowego) i zakończeń z obu stron. W przypadku zagrożenia wystarczy jeden szybki ruch, a pałka rozsuwa się do pełnej długości. W zależności od modelu będzie to od około 40 cm do nawet 70 cm.

Przy wyborze batona należy pamiętać, że dobra pałka teleskopowa to pałka hartowana. W sprzedaży dostępnych jest wiele tanich modeli niehartowanych; jak jednak pokazują testy, ich jedyną zaletą jest cena. W konfrontacji z jakąkolwiek przeszkodą (a potencjalny przeciwnik jest dla pałki właśnie tym) potrafią się natychmiast wygiąć, co czyni je kompletnie bezużytecznymi, a wręcz niebezpiecznymi: uderzony napastnik, który nie zrezygnuje z ataku, po takiej nieskutecznej próbie obrony może stać się jeszcze bardziej agresywny.

Nieco wyżej napisaliśmy o uderzeniach w przeszkody. Nie był to tylko sposób na grzeczne ujęcie spuszczenia łomotu bandziorowi; jak z każdą bronią bowiem, z pałką teleskopową trzeba ćwiczyć. Absolutną podstawą jest (zwłaszcza na początku) trening dobywania i szybkiego rozkładania batonu. Ćwiczenia powinny być na tyle częste, by czynność ta stała się kompletnie instynktowna, gdyż w czasie zagrożenia nie ma czasu na rozmyślanie i przypominanie sobie zasad obsługi sprzętu. Warto również wybrać się na trening z obsługi takiej pałki; są one organizowane coraz częściej, nierzadko za darmo lub w ramach zajęć sztuk/sportów walki. W ostateczności zaś można pokusić się o wykorzystanie starego worka treningowego czy nawet poduszek jako partnera do (jednostronnego) sparingu – pomoże to wyczuć naszą nową broń (ale uwaga, gorąco odradzamy uderzanie w twarde przeszkody, takie jak drzewa – poza możliwością uszkodzeń pałki, przenoszone na rękę wibracje nie należą do przyjemnych!).

Często powtarzającym się pytaniem jest to, czy pałki teleskopowe są w Polsce legalne. Krótka odpowiedź brzmi: tak, a przynajmniej wszystkie te, które można dostać w legalnie działających dobrych sklepach. Po dłuższą odpowiedź zapraszamy do naszego wcześniejszego artykułu.

Kubotany

kubotan w otwartej dłoni. Skuteczna samoobrona. „Kubotan” brzmi dziwnie i egzotycznie, jak coś z arsenału nindża. W rzeczywistości narzędzie to, chociaż faktycznie wywodzi się z Japonii, powstało dopiero w 1960 roku. Kubotany to niewielkie, zazwyczaj 14-centymetrowe walce, wykonane z twardego plastiku, z wgłębieniami dla lepszego chwytu, czasami delikatnie zwężające się na jednym końcu.

Atak (również w celu samoobrony) kubotanem polega na zadawaniu ciosów w szczególnie wrażliwe rejony ciała, takie jak twarz, szyja, krtań, splot słoneczny, kolana – słowem, każde miejsce, które po otrzymaniu ciosu twardym plastikiem wyśle napastnikowi sygnał do ucieczki.

Niestety, kubotan nie jest bronią dla każdego. O ile, aby pałka teleskopowa zwiększała nasze szanse w obronie, należy jedynie nauczyć się ją otwierać, o tyle kubotan to broń pomyślana jako część systemu walki. Oczywiście, szarpiąc się z przestępcą lepiej jest mieć w ręku coś twardego (niż nie mieć nic), jednak odblokowanie pełnego potencjału kubotanu wymaga wiele praktyki.

Koszt większości kubotanów mieści się w granicach kilkudziesięciu złotych, jednak dobrze jest pamiętać o tym, czym ten typ broni faktycznie jest; a jest twardym plastikowym kołkiem. Oznacza to, że banalnie proste jest wykorzystanie w tej roli przedmiotów codziennego użytku – metalowy ciężki długopis, niewielka aluminiowa latarka czy otwieracz do puszek nadadzą się w kryzysowej sytuacji do obrony niemal równie dobrze (choć nie będą tak wygodne).

Paralizatory elektryczne

Mężczyzna z paralizatorem w ręce Myśląc o paralizatorze, bardzo wiele osób myśli w rzeczywistości o jego odmianie, „taserze”, czyli miotaczu elektrod, rażącym na odległość do pięciu metrów, używanym często przez służby mundurowe jako mniej niebezpieczna alternatywa dla broni palnej. Równie popularne, a przy tym znacznie tańsze, są jednak klasyczne (ręczne) paralizatory elektryczne. Abstrahując od tych mimowolnych rymów, czy tego typu urządzenia mają sens?

Jak zwykle przy tego typu pytaniach, to zależy. Dozwolona w polskim prawie wartość prądu w paralizatorach elektrycznych, wynosząca do 10mA w obwodzie, jest w zupełności wystarczająca, by zniechęcić nawet najodporniejszego przeciwnika do jakichkolwiek wrogich działań. Problem może się jednak pojawić przy sposobie rażenia napastnika, gdyż ten wymaga bezpośredniego i stosunkowo długiego z nim kontaktu. Krótkie muśnięcie elektrodami, chociaż wywoła efekt szoku i mimowolnego odskoczenia od źródła prądu, nie spowoduje trwałego wyłączenia bandyty – aby to osiągnąć, należałoby przytrzymać włączony paralizator przy ciele przez co najmniej kilka sekund.

Jest to, w oczywisty sposób, trudne. Zarówno dlatego, że przestępca instynktownie będzie próbował się odsunąć, jak i z powodów psychologicznych: mało kto ma dość silną psychikę by – widząc wijącego się z bólu człowieka – wciąż trzymać palec na spuście dociskając urządzenie do jego ciała.

To powiedziawszy, bardzo często nawet muśnięcie wystarczy. Kto raz posmakuje prądu, nawet przez ułamek sekundy, nie będzie zanadto chętny, by powtórzyć to doświadczenie. A przecież w obronie osobistej nie chodzi o to, by za wszelką cenę obezwładnić atakującego; głównym celem samoobrony jest zapewnić sobie bezpieczeństwo. Jeśli paralizator na to pozwala, nawet nie nokautując napastnika, to spełnia swoją funkcję.

Na koniec…

Czy poza pałkami teleskopowymi, paralizatorami i kubotanami istnieją jakieś inne, warte wzmianki akcesoria obronne? I tak, i nie. W państwach, w których korzystanie z tych bardziej niebezpiecznych dla napastnika (ale i skuteczniejszych) akcesoriów jest nielegalne, wielu ekspertów poleca sprawienie sobie osobistego alarmu. Jest to niewielkie urządzenie, które po naciśnięciu przycisku wydaje z siebie przenikliwy dźwięk o dużej głośności, który – poza zwracaniem uwagi otoczenia – może zdezorientować napastnika i pozwolić na ucieczkę. W polskich warunkach jednak, z dostępnymi legalnie innymi środkami do samoobrony, nie możemy z czystym sumieniem polecić tego typu gadżetów jako podstawowego akcesorium obronnego – choć z całą pewnością nie zaszkodzi jako „plan B”.

Na koniec mała dygresja: legalne aspekty samoobrony to temat ciężki. Należy jednak pamiętać, że prawo pozwala nam się bronić przed bezpośrednim atakiem w dowolny sposób współmierny do zagrożenia. Dlatego, jeśli już dojdzie do nieszczęścia i zostaniemy zaatakowani bez jakiejkolwiek broni, warto korzystać z wszystkiego, co jest pod ręką. Porządny kij, gałąź, kamień, butelka – wszystko, co zwiększa nasze szanse na wyjście z tarapatów, jest warte rozważenia w podbramkowej sytuacji. Najlepszym jednak rozwiązaniem jest przygotować się zawczasu.

Komentarz “Samoobrona kontaktowa, czyli jak bronić się w zwarciu

  1. Podoba mi się, że zamiast wychwalania poszczególnych zastosowań piszecie również o ich wadach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.